niedziela, 21 stycznia 2018

Lata pięćdziesiąte

Uwielbiam sukienki z lat pięćdziesiątych, do uszycia których potrzebowało się wielu metrów materiału, były zwiewne, kobiece i po prostu piękne. Taka sukienka marzyła mi się już od dawna i wreszcie w czasie kilku dni wolnych przed Świętami, usiadłam do jej uszycia. Wcześniej przeglądnęłam kilkaset zdjęć takich sukienek na Pinterescie i każda mnie zachwycała i rozpalała chęć posiadania przynajmniej jednej.
Sukienkę chciałam skończyć przed Sylwestrem, żeby móc w niej wystąpić wieczorem, ale się nie udało. Trudno, i tak wpatruje się w nią jak w obrazek. Nawet mój mąż, który zazwyczaj ledwo zwraca uwagę na damskie fatałaszki, stwierdził z uznaniem "la classe!" co oznacza po naszemu "szykownie, elegancko".
Sukienkę uszyłam z tafty (a przynajmniej wyglądało mi to na taftę), jest dość ciężka i przepięknie układa się na sylwetce. żeby spódnicy nadać odpowiedni kształt, uszyłam halkę, która powinna mieć co najmniej jeszcze  jedną dodatkową warstwę falban, ale obawiałam się, że kolejna falbana doda mi raczej kilogramów.
A teraz mały reportaż jak powstawała granatowa sukienka, do której nie miałam wyroju i sama go stworzyłam upinając wszystko na manekinie.
Najpierw wyznaczyłam linie ciecia i zaszewek. Na manekinie pracuje się często na jego jednej połowie gdy model jest symetryczny, stąd oznaczenia tylko po lewej stronie.
Dekolt miał być wycięty w łódkę i posiadać tylko jedna zaszewkę biegnącą od biustu w dół.



Z tylu też miała być tylko jedna zaszewka dopasowująca materiał do kształtu sylwetki.


Niestety zdjęć z przygotowywania wykroju i upinania materiału nie mam. Drapping, bo taką nazwę nosi układanie materiału na manekinie, polega na "słuchaniu materiału", my tylko musimy zachować kierunek prostej nitki, a następnie sam materiał, który wygładzamy i dopasowujemy do kształtu, nadaje ostateczny wygląd. Mnie właśnie ta cześć upinania najbardziej zachwyca, gdyż każdy materiał zachowa się inaczej pod wpływem układania.
Na zdjęciu widać ostateczną formę z zapasami na szwy i dodatkowymi informacjami jeśli musiałam gdzieś dodać dodatkowe centymetry.












Zanim zacznie się wycinanie z materiału właściwego, trzeba wszystko sfastrygować, najlepiej przygotować cały wykrój czyli prawą i lewą stronę, przymierzyć na sobie czy wszystko układa się prawidłowo na sylwetce i dopiero kiedy mamy pewność, że już nic nie ma do poprawki, można przystąpić do wycinania 











Nie wiem kiedy będę miała okazję założyć ją, może będzie musiała poczekać w szafie do kolejnego Sylwestra? A może było to jedynie szycie sztuki dla sztuki?
Pozdrawiam serdecznie.
Kamila

2 komentarze:

  1. Bardzo przydatny ten manekin:) Choć sporo czasu trzeba, aby wyszła taka właśnie super sukienka - to jak widać się opłaca. Bardzo sprytnie sobie poradziłaś, sukienka super się prezentuje. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Halinko. Owszem praca z manekinem wymaga więcej czasu, ale mnie to fascynuje, a efekt wart jest zachodu. Nic mnie nigdzie nie uwiera, nic nie ciągnie, sukienka leży idealnie.

      Usuń