środa, 29 kwietnia 2015

Czekając na zamówienie

Zamówiony materiał w czarną kratkę na dokończenie sukienki Matyldy już dotarł mimo moich obaw,  iż oczekiwanie będzie ciągnęło się w nieskończoność, wcale słusznych zresztą, gdyż na ostatnie zamówienie czekałam prawie trzy tygodnie. Na razie krateczka suszy się i przede wszystkim muszę teraz znaleźć czas na szycie. Mój krótki urlopik skończył się, na szczęście w perspektywie mam wolny piątek (w sobotę niestety pracuję). Zakładam, że do końca week-endu sukienka zostanie uszyta.
Do zamawianego materiału nie omieszkałam dorzucić  innej kratki na płaszczyk oraz jasnego jeansu. Zupełnie zwariowałam na punkcie krateczek, ale są one tak wdzięczne w noszeniu, ze muszę sobie sama wybaczyć tego drobnego bzika.  Nie wspominałam jeszcze o pięciu tłustych ćwiartkach, które kupiłam tydzień temu na poduszkę dla moich panów. Jeszcze nie wiem dla którego z nich i czy wystarczy tych ćwiarteczek na więcej niż jedną poduchę? Zobaczymy w praniu, bo doświadczenia z szyciem tłustych ćwiartek za dużego nie mam. Posłużę się też resztkami czarnej kratki, która będzie świetnie pasować do tego zestawu.



W miniony week-end wybraliśmy się na krótki wypad do Szwajcarii, którego celem było spotkanie z rodzinką, która też tam spędzała urlop.
Matyldzia trochę smutna, że sukienka w kratkę nie może być skończona poprosiła o inną sukienkę, żeby móc się w niej pokazać cioci. Kokietka z niej straszna, na pewno to po cioci to ma. Do sukienki musiałam dokupić balerinki: "Przecież nie założę adidasów, do kiecki!".
Materiał jest już Wam znany i powiem tyle, ze po 5 godzinach jazdy samochodem wyglądał całkiem przyzwoicie.
Wykrój pochodzi z magazynu Ottobre Spring/Summer 2/2015 - model 15, rozmiar 34 ze sporymi przeróbkami szczególnie przy biuście. 


Pogoda była dość kiepska, Alpy ledwo, ledwo widoczne, ale jednak widoczne. Krowy Milki nie spotkaliśmy, do świstaka nie dotarliśmy, ale i tak było rodzinnie i przemiło.



A na zdjęciu moja kochana młodzież w komplecie. Od lewej Piotruś, Matyldzia i Oluś na tle Lugano i Alpy.

Pozdrawiam serdecznie
Kamila





środa, 22 kwietnia 2015

Patchworkowa powłoczka - finał

Już jest! Wszystko przyszyte, obszyte i... nawet się nią nie nacieszyłam, bo Matyldziunia ścisnęła ja w swoich ramionach, zawołała: "MOJA!" i poniosła w siną dal... znaczy się do swojego królestwa.
Na moje usilne prośby, łaskawie pozwoliła mi ja sfotografować, byle szybko. Ja to mam życie! 
Mój mąż, stwierdził, że strasznie mu się podoba i też chce patchworki na naszym łóżku. Moim synkom też poducha przypadła do gustu i chcieliby takie w bardziej męskich kolorach.
Nie miała baba kłopotu, to sobie wymyśliła patchworkowanie. 



A mnie cały czas kołacze się po głowie pani Małgorzata Linde z "Ani", która ciągle szyła kołdry. Jej obraz mam przed oczami jak siadam przy pociętych kwadracikach i zaczynam je zszywać, z tą różnicą, że pani Małgorzata szyła swoje kołdry ręcznie. Na pewno robiła to dlatego, aby móc obserwować w spokoju co dzieje się u sąsiadów ;) Przy maszynie nie dałaby rady patrzeć na drogę za oknem.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Już za chwileczkę, już za momencik...

Jeszcze tylko trochę cierpliwości z Waszej strony ;) i powinnam skończyć patchworkowa powłoczkę na poduszkę. Wszystko już jest przepikowane, lamówka przyszyta z jednej strony na maszynie, a teraz zabiorę się za ręczne jej przyszycie z drugiej.




I jeszcze zdjęcie sukieneczki, która na razie jest zbyt krotka dla Matyldzi, a o której pisałam wczoraj na FB.
I niech Was nie zmyli ten śliczny uśmiech. Zza zaciśniętych zębów słyszałam wyraźnie: "Powiedziałam tylko jedno zdjęcie. Tylko jedno.".


Pozdrawiam serdecznie,
Kamila

piątek, 17 kwietnia 2015

Pierwsze pikowanie

Od wczoraj wytrwale trenuję pikowanie z wolnej reki. Chyba jak większość osób siadających po raz pierwszy do samodzielnej nauki pikowania patchworku, byłam mocno podekscytowana, ale zarazem mocno przestraszona i zastanawiałam się co z tego wyjdzie? Przygotowałam kilka "kanapeczek", na których niezdarnie robiłam pierwsze kroki. Na filmach instruktażowych, których można sporo znaleźć w internecie, wszystko wyglądało prosto, łatwo i przyjemnie. Ale mój Brother nie miał ochoty na takie zabawy. Już kiedyś również odmówił współpracy przy wykonywaniu ozdobnych marszczeń z gumką w bębenku. I żadne ustawienia naciągaczy nici nie przekonały go do prawidłowej pracy.
Tak jak wtedy, także i tym razem wyciągnęłam tajną broń czyli moją pierwszą maszynę, która tylko czeka na takie okazje, żeby pokazać na co ją stać.
Zwykły najprostszy Łucznik, który dostałam parę lat temu od mojej mamusi i którego sama osobiście przytargała aż do Francji.
Zapytacie dlaczego nie mogłam kupić maszyny w najbliższym sklepie? Otóż, rozmawiałyśmy sobie przed jej przyjazdem do nas i tak sobie zaczęłam fantazjować, że szkoda iż nie zabrałam ze sobą do Francji maszyny, którą dawno temu kupiłam, bo mogłabym teraz poszyć. Moja mama nic mi nie mówiąc i nie namyślając się wiele postanowiła zrobić mi prezent niespodziankę i gdy spotkałyśmy się kilka dni później, pierwsze co ujrzałam gdy wysiadła z autokaru, to pudło z nową maszyną. Stara niestety nie działała i dawno się jej pozbyła, ale chcąc trochę porozpieszczać swoja córeczkę, czyli mnie, kupiła Łucznika. I to właśnie od tego Łucznika rozpoczęła się moja przygoda z szyciem. Nie trwała długo, bo dość szybko pojawił się Brother, ale sentyment został i jak widać maszyna nadal się przydaje. Jeszcze kilka miesięcy temu moja koleżanka szyła na niej prawie przez rok i była bardzo zadowolona.
Siadłam więc dzisiaj rano do pracy z lekko drżącymi rękoma, bo to już nie próbki, ale żywe dzieło, które za chwilę mogło przemienić się w wielką klapę.


Jakoś poszło i nie było najgorzej. W sumie zdziwiłam się, że tak szybko przepikowałam ten kwadrat. Moje kanapeczki aż tak szybko mi nie szły, ale szyłam w ślimaczym tempie.


Połowa już za mną. Resztę będę kończyć wieczorem, bo teraz mamy z dziećmi zaplanowany wypad za miasto. Postanowiłam, że przepikuję tylko różowe elementy, a fiolet zostanie bez zmian.


Pozdrawiam serdecznie,
Kamila


niedziela, 12 kwietnia 2015

Bloki do narzuty

Nie jestem wprawdzie pewna czy  będzie to narzuta, ale roboczo możemy założyć, że skończy się stworzeniem narzuty na łózko Matyldzi.
Kwadraty już są zszyte i pocięte, a Tupisia  własnym futerkiem próbowała je rozprasować. Tupisiu, tak się niestety nie da :)


Ufff! Kwadraty udało się wyciągnąć spod siedzenia kota. Można przejść do prasowania żelazkiem.


Taki będzie układ bloków.


Wiosna pełną piersią nadchodzi i czas pomyśleć o wiosenno-letnich uszytkach. Barwny materiał w pawie pióra i kwiaty rzucił mi się w oczy już jakiś czas temu, ale jego cena stanowiła spora przeszkodę w zakupie. Na szczęście wdeptując przypadkowo do sklepu w minionym tygodniu okazało się, że posiadacze kart lojalnościowych mają tego dnia 20% upust.


Do sklepu zajrzałam z myślą o zakupie materiału na spodnie. Zdjęcie niestety nie oddaje ani koloru ani połysku ciemnośliwkowego materiału, który udało mi się wypatrzeć pod belami innych tkanin.


Gdy pokazałam zakup mężowi wykrzyknął: ale fajna sztuczna skóra! Prawdę powiedziawszy nawet na myśl mi nie przyszło, że materiał przypomina fakturą sztuczną skórę, ale skoro mąż tak twierdzi, nie będę się z nim spierać, bo może faktycznie ten połysk sprawia, ze z daleka wygląda jak sztuczna skóra?

Plany szyciowe jak widać rozrastają się. Teraz trzeba znaleźć czas na realizacje.

Serdecznie pozdrawiam,
Kamila


sobota, 11 kwietnia 2015

Bluzeczka z baskiną oraz małe dylematy

Uwielbiam wszelkiego rodzaju bluzeczki z baskinkami, wiec zobaczywszy takowa w "Złotym Kroju" wiedziałam od pierwszego rzucenia na nią okiem, że będzie ona moim kolejnym planem szyciowym.
I jest! Jeszcze cieplutka, wyszedłszy dopiero spod igiełki i spod żelazka. Wiem, ze będzie moja kolejną ulubioną bluzeczką, którą będę nosić tej wiosny i tego lata.
W tym poście nie zajmę się opisywaniem "Złotego Kroju" i oceną trudności pracy z nim, bo jest to temat do oddzielnego omówienia.
W każdym razie efekt wyszedł taki jak oczekiwałam.
Materiał, to kupon bawełny z nadrukiem mającym przypominać toile du Jouy, który kupiłam dawno temu i nie bardzo wiedziałam co z nim zrobić.
Po raz pierwszy w życiu miałam też okazję stanąć oko w oko z wdawaniem rękawa. Szczęśliwie do tej pory temat mi jakoś umykał, a raczej ja będąc nieświadomą tematu zawsze rękawy "jakoś" dopasowywałam najczęściej docinając i jedynie zastanawiając się dlaczego główka rękawa jest za duża.
Przyznam szczerze, że zanim wszycie wyszło na tyle porządnie, iż dało się je zaakceptować, rękawy odpruwałam dwa razy. To i tak chyba niedużo z tego co czytałam na rożnych blogach. Idealnie nie jest, ale niedociągnięcia nie są widoczne dla oka zwykłego śmiertelnika i tego się trzymam.





Dzięki uprzejmości mojej koleżanki Kasi, którą miałam okazje spotkać wczoraj po kilku latach niewidzenia się (mieszkamy po dwóch stronach Francji, wiec okazje do spotkań zdarzają się niezwykle rzadko) mogę Wam pokazać również zdjęcia bluzeczki z człowiekiem w środku.
Pogoda była wprost stworzona do wypróbowania bluzeczki w plenerze i nawet wiatr, który próbował urwać nam głowy nie przeszkodził w wygrzewaniu się w pierwszych wiosennych, ciepłych promieniach.



A co z moimi dylematami?
Nie miała baba kłopotu, to wymyśliła sobie patchworkowe bloki.
Nareszcie rozwinęłam swoją "galaretowatą rolkę" czyli moje niedawno zakupione jelly roll, o którym pisałam w tym poście


zszyłam pierwsze pasy materiału, przycięłam i wyszło coś co mnie oczarowało. Teraz dochodzimy do tematu "Dylemat".
Jak złożyć bloki? Właściwie wszystkie kombinacje bardzo mi się podobają i dopiero przeglądając zdjęcia na ekranie komputera zauważyłam, iż jednobarwne pasy zawsze są na dole. Oczywiście gdy będę zszywać zmienię to i zanim zszyje porobię zdjęcia, żeby sprawdzić jak całość prezentuje się z innej perspektywy.
Oto próbka tego jak ułożyłam:





Ta wersja bardzo, bardzo mi się podoba, ale obawiam się, że nie wystarczy kwadratów do ułożenia całości, ale kto wie? Musze zszyć kolejne pasy materiału, żeby przekonać się o efekcie. Na pewno na bieżąco dam znać.


Fioletowa patchworkowa poszwa na poduszkę leży nadal nie ruszona.

Pozdrawiam serdecznie.
Kamila